Przejdź do treści
Strona główna » Blog » Aaron Durogati – #Navitalk

Aaron Durogati – #Navitalk

    Jeśli chodzi o różne rodzaje paralotniarstwa, Aaron Durogati potrafi wszystko. Wygrał wiele Pucharów Świata, ukończył Red Bull X-Alps, wygrał Dolomitenmann, przeleciał 312 km trójkąta FAI w górach Karakoram, miał przygody climb&fly w Patagonii. Przeczytaj o jego początkach w paralotniarstwie, rozwoju i osiągnięciu największego celu.

    Od jak dawna latasz?
    Pierwszy lot odbyłem w wieku 6 lat, razem z ojcem w tandemie. A potem zacząłem paralotniarstwo samodzielnie w wieku 15 lat. Od tego czasu muszę powiedzieć, że większość czasu spędzam, latając.

    Czy zaliczyłbyś się do grona początkujących, pilotów cross-country czy pilotów zawodniczych?
    Cóż, nie jestem już początkującym. Moje zaplecze jest zdecydowanie w lataniu zawodniczym. Kiedy byłem dzieckiem, marzyłem o tym, hike&fly nie było wtedy nawet sportem. Czytałem o Jimmy Cup i Pucharze Świata, więc od małego dziecka miałem marzenie, żeby zostać zwycięzcą Pucharu Świata. Ale potem, stopniowo, hike&fly rozwijał się jako sport i okazało się, że jestem w tym całkiem dobry. Lubię być bardzo aktywny i zaczęły mnie trochę nudzić zawody. Spędzasz dużo czasu w autobusach i po prostu czekasz, ale w hike&fly jest akcja przez cały czas. To jest to, co bardzo lubię. Tak więc krok po kroku szedłem bardziej w tym kierunku i teraz jestem na etapie, w którym w zasadzie robię wszystko. Ale najbardziej lubię łączyć rzeczy: przygodę w górach i latanie w dół.

    Jakie jest Twoje największe dotychczasowe osiągnięcie lotnicze?
    Myślę, że to spełnienie mojego marzenia z dzieciństwa — zdobycie Pucharu Świata. Udało mi się to dwukrotnie, w 2013 i 2017 roku. Wygranie go za drugim razem było nadal super wspaniałe, ale pierwszy raz był naprawdę niesamowity, to moje marzenie się spełniło.

    Jak opisałbyś siebie jako pilota?
    Myślę, że jestem bardzo zrównoważonym pilotem, przynajmniej kiedy jestem w dobrej formie. Miałem okres, kiedy mój szybowiec nie był tak dobry jak u innych pilotów. W tym czasie naprawdę dużo atakowałem, ponieważ osiągi były gorsze, a ja nie mogłem po prostu latać z innymi. To naprawdę bardzo mi pomogło. Myślę, że czasami dobrze jest, gdy pilot nie ma najlepszego szybowca, ponieważ czasami można się bardzo rozwinąć mając mniejszą wydajność, ponieważ wyjdzie to z twojej strefy komfortu i będziesz musiał mieć inną strategię. Wiele się nauczyłem, gdy latałem szybowcem o mniejszych osiągach. Tak było w 2012 roku na Boomerangu X. Rok później, na Boomerangu 9, byłem co najmniej taki sam lub nawet lepszy, a potem wygrałem Superfinał. I to samo było w 2017 roku, kiedy wygrałem. Wcześniej miałem Boomeranga 10, potem dostałem nowy szybowiec i stwierdziłem, że wszystko jest super łatwe.

    Jakie jest twoje ulubione miejsce do latania i dlaczego?
    Powiedziałabym, że bardzo lubię moje miejsce zamieszkania, ale jest wiele miejsc, które mi się podobają. Ameryka Południowa jest w porządku, ale nie jest to coś, o czym marzę. Nova Gorica i Tolmin (Słowenia) są dla mnie jednymi z najlepszych miejsc do latania, a Bassano także na zawody.

    W Słowenii nauczyłem się używać speeda. To zabawna historia. Kiedy byłem młody, w 2006 roku, brałem udział w mistrzostwach Słowenii. Latałem wtedy na proto od Novy i w pierwszym zadaniu dziewczyna minęła mnie na belce. I nie tylko dziewczyna, dziewczyna z szybowcem D! Pomyślałem więc: ok, coś jest ze mną nie tak. I dosłownie, tam na tych zawodach nauczyłam się korzystać z belki speeda i z dnia na dzień stawałam się coraz szybszy. Tydzień później wróciłam do Włoch na zawody i wygrałam swoje pierwsze zadanie. Wszystko przez dziewczynę ze Słowenii 😊

    Jak przygotowujesz się do swoich lotów?
    Dla mnie dość ważna jest część mentalna. Muszę być zrównoważony. Kiedy byłem w Brazylii, ścigając rekordowy lot z Primožem Sušą, dużo planowałem. Robię to, gdy latam z kimś innym: planuję, patrzę na mapy, sprawdzam pogodę i tak dalej. Jeśli jestem sam, nie robię wiele z planowania. Ale bardziej skupiam się na sobie, żeby być gotowym.

    Jak używasz swoich instrumentów w powietrzu?
    Używam ich dość dużo, ale staram się też używać ich bardzo mało. Na przykład wyłączałem wyświetlacz i vario przed rozpoczęciem zadania. Tylko po to, żeby mieć lepsze samopoczucie. Na 10 minut przed startem włączałem je ponownie i dostawałem z nich jakby boost. Ale ostatnio nie robię tego tak często. Jak już jestem na zawodach, to dużo patrzę na przyrządy i korzystam z wielu danych.


    Czy analizujesz swoje latanie?
    W zwykłym lataniu najczęściej korzystam z asystenta termicznego. Odkąd ta funkcja się pojawiła, uważam ją za naprawdę fajną. Myślę, że mam dobre wyczucie termiki i bardzo dobrze się wspinam, ale nie sądzę, żebym był dobry w wyczuwaniu termiki, a jedynie w ustalaniu, gdzie najlepiej się wspinać. Dzięki przyrządom i innym pilotom.

    Jaka była największa rada, którą otrzymałeś?
    Myślę, że najlepsza rada, albo bardziej zasada, była od mojego ojca. Pierwszą z nich była radość, a drugą: „Lepiej być na ziemi i chcieć być w powietrzu, niż w powietrzu i chcieć być na ziemi”. Jest to zasada, której nadal przestrzegam. Zdarzało się, że przekraczałem nieco limit i życzyłem sobie być na ziemi, ale ogólnie jest to coś, o czym przynajmniej myślę.